ORIENTALNY ROK

Miejsce, gdzie zrobiliśmy tysiąc zdjęć – Wanaka

 No i stało się, wiemy już, kiedy wracamy… Do tej pory, gdy podróżowaliśmy bez wyznaczonej daty powrotu czas leciał nam jakoś wolniej, leniwie wręcz. Nigdzie się nie śpieszyliśmy, przecież jeszcze tyle czasu przed nami! Teraz jak już wiemy ile tego czasu nam pozostało, chyba pięć razy mocniej cieszymy się z tej podróży i chcemy jeszcze jak najwięcej z niej wynieść i zapamiętać. Przeżywamy mocniej i chłoniemy Nową Zelandię wszystkimi zmysłami! A i okazało się, że najlepsze zostawiliśmy sobie na koniec.

Droga z wybrzeża do Wanaki

Naszą tułaczkę po zachodnim wybrzeżu zakończyliśmy w miejscowości Haast. Pożegnaliśmy się z morzem trochę niechętnie, jednak smutek nie trwał zbyt długo, w końcu jedziemy w góry!!

Po przejechaniu już kilku kilometrów w głąb lądu krajobraz całkowicie się zmienił, a widoki po drodze tylko w niewielkim stopniu zapowiadały to, co cieszyło nasze oko przez resztę pobytu w Nowej Zelandii.

Z dzikich plaż o czarnym piasku przemieściliśmy się w krainę jezior i gór. I to jest zdecydowanie ta część Nowej Zelandii, która zachwyciła nas najbardziej! Już wcześniej porzuciliśmy przewodnik Lonely Planet i nauczeni doświadczeniem, by jechać tam gdzie doradzą lokalni i tym razem wybraliśmy się do miejsca polecanego przez każdego (bez wyjątku). Poza tym Nowozelandczycy kraj swój zwiedzają, więc wiedzą o czym mówią.

Co powiecie na dom z takim widokiem?

By móc zobaczyć jak najwięcej w okolicy postanowiliśmy zatrzymać się na kolejny (jedenasty już) wolontariat. Tak nam było na nim dobrze, że zostaliśmy dłużej niż zakładaliśmy a i tak nie zobaczyliśmy wszystkiego. Tym razem nasza praca polegała głównie na myciu okien (a w całym domu trochę ich było). Zresztą praca przy takich widokach to sama przyjemność.

A co powiecie na taki widok z okna?

W krainie lodowców

Na pierwszy ogień obraliśmy lodowiec Rob Roy. Co prawda trasa nie jest długa i wymagająca (około trzech godzin, co nie przeszkadzało nam jej przejść w dwie godziny), a sam lodowiec nie jest najbardziej okazały, warto jednak poświęcić czas by się tam dotrzeć. Już sama jazda doliną, która prowadzi do szlaku jest warta pokonania tych kilometrów. Trasa znajduję się w parku Narodowym Mt Aspiring, który oferuje sporo szlaków pieszych w swoim obrębie. Jednak by się tam dostać trzeba pokonać niezły kawałek (czterdzieści pięć minut jazdy z Wanaki w jedną stronę) i chyba zniechęca to trochę turystów bo przez cały ten czas nie spotkaliśmy nikogo na szlaku!

Początek trasy
W drodze na lodowiec
Lodowiec Rob Roy

Prawie jak na dachu świata

Naszym „must see” okolicy jest zdecydowanie góra Roy’s (Roy’s peak 1578 m n.p.m). Nie ma chyba bardziej widokowego szlaku pieszego w całej Nowej Zelandii (jak dla nas). Całą drogę można podziwiać widok okolicy (jeziora, ośnieżone szczyty, zielone pastwiska z owcami). Podchodząc pod górkę można się nieźle zmęczyć, ale spotkaliśmy tez takich co wbiegnięcie na wierzchołek traktują jak codzienny trening – niezłe hardcory! Początek trasy zaczyna się około trzech kilometrów od miasta i bez problemu można podjechać tam na stopa (to miejsce jest na trasie na stok narciarski, więc wiele samochodów tam jedzie). Całość trasy przewidziana jest na sześć do siedmiu godzin, jednak jest to miejsce, na które dobrze zarezerwować sobie więcej czasu. Samo robienie zdjęć zajęło nam całkiem sporo.

Droga na szczyt
A po drodze takie widoki!!
Pan biegał bez koszulki!!
Już prawie na szczycie 🙂

Na dwóch kółkach

Okolice Wanaki to istny raj dla rowerzystów. Liczne ścieżki rowerowe – i to z jakimi widokami – wiaty z mapkami i liczne miejsca gdzie można odpocząć tylko zachęcają do jazdy. Pierwsza trasą, jaką było nam przejechać wiodła z miejscowości Albert Town do jeziora Hawea. Dwudziesto dwu kilometrowy odcinek (pętla) z przystankiem przy jeziorze (stąd można kontynuować trasę brzegiem jeziora) okazał się lekki i przyjemny (mało podjazdów), idealny dla rodzin z dziećmi.  

Drugi wypad rowerowy okazał się znacznie ciekawszy. Trasę rozpoczęliśmy także z miasta Albert Town ale tym razem udaliśmy się w stronę Wanaki wzdłuż rzeki Hawea aż do jeziora Wanaka. Szlak przepiękny! Za każdym zakrętem kryły się coraz to lepsze widoki i aż chciało się jechać szybciej by zobaczyć co wyłoni się kolejną górką, następnym zakrętem.

AAAA!! Jest SUPER!!

Trasa (pętla) to około dwadzieścia pięć kilometrów ścieżką rowerową. Jeżeli nie jesteście fanami rowerów szlak nadaje się także na długi i piękny spacer.

Rafał brodacz 🙂
Jezioro Wanaka

Wanaka

Samo miasto położone jest nad brzegiem jeziora (o tej samej nazwie) jest całkiem klimatyczne i chociaż przebywa tu sporo turystów, a zimą narciarzy, to wszystko ma tu ręce i nogi. Owszem sporo tu knajp, restauracji, barów i sklepów (zwłaszcza ze sprzętem narciarskim) jednak jest tu całkiem przyjemnie i nawet mieszkańcy nie narzekają na tą całą turystyczną otoczkę – w przeciwieństwie do mega turystycznego miasta Queenstwon, stolicy tego regionu. Atrakcji także tu nie brakuje, oprócz rejsów po jeziorze, raftingu czy lotów na paralotni (muszą być piękne!) możecie także połowić ryby czy pożeglować.

Widok na Wanake z Roy’s Peak
Takie widoki i to w samym centrum Wanaki

Praktycznie

Na narty – Zimą Wanaka staje się stolicą sportów zimowych. Ceny skipassów to około 100$/dzień dla osoby dorosłej. Cena za wypożyczenie sprzętu narciarskiego (buty, narty i kijki) to koszt około $50. Cena za godzinę nauki jazdy na nartach/snowboardzie z instruktorem kosztuje około 100-130$/osobę. Generalnie drogo i słyszeliśmy, że szału nie ma i o ile dla Australijczyków i miejscowych nie ma alternatywy (poza lotem daaleko do USA czy Europy), to dla nas znacznie lepszym wyborem są wypady na narty w Europie.

Pieszo – w rejonie Wanaki znajdziecie kilkanaście ciekawych tras pieszych jak i rowerowych. Dokładne mapki i informacje znajdziecie tutaj – klik 

 

Złap Trop

Cześć! Trafiłeś na blog Ani i Rafała - jeżeli interesujesz się podróżami, szukasz pomysłów na ciekawy wyjazd, a podczas podróży nie chcesz wydać wszystkich pieniędzy to trafiłeś pod dobry adres. Na blogu dzielimy się z Wami naszymi doświadczeniami z podróży nie tylko po Polsce i Europie ale także po Azji, Australii i Nowej Zelandii. Masz pytania? Chcesz wiedzieć jak to jest rzucić "wszystko" i wyjechać w podróż dookoła świata? Zajrzyj do zakładki "O Nas" i wahaj się napisać!

View Comments

  • Przepieknie..... Już nie mogę się doczekać aż dotrzemy do NZ. Dzięki za podpowiedz dt. wizy. Pozdrowienia z Borneo :)

Recent Posts

Pod słońcem i figą Toskanii

Mieszkaliśmy przez miesiąc w Toskanii. Brzmi jak sen? A żyliśmy jak w bajce! Serio, nie…

11 miesięcy ago

Oman – Wahiba Sands – w sercu pustyni

Jeszcze będąc w Polsce i planując naszą trasę podróży po Omanie, wiedziałam, że pustynia to…

3 lata ago

Rodzinny wypad do Sopotu – nasze polecane miejsca

Ten wpis miał powstać już dawno - bo w czasie twardego lockdownu… Przyszła pandemia gdy…

3 lata ago

Oman – Jabal Shams – Wielki Kanion na Bliskim Wschodzie

Jabal Shams nazywany jest Wielkim Kanionem Bliskiego Wschodu. A ponieważ Wielkiego Kanionu nie widzieliśmy to…

3 lata ago

Oman – w drodzę do Jabal Shams zwiedzamy fort Bahla i Misfat al Abriyeen

Po przepięknym dniu spędzonym w Nizwie czas ruszać dalej w kierunku Kanionu Jabal Shams. Ale…

3 lata ago

Oman – magiczna Nizwa oraz zielony Jabal Akhdar

W lutym 2020 jeszcze nie widzieliśmy, że ten wyjazd będzie naszym ostatnim wyjazdem zagranicznym na…

3 lata ago