Ludzie Południowego Tyrolu
Reinhold Messner sławę zdobył jako pierwszy człowiek, który wszedł na Mount Everest bez użycia butli tlenowych. Jakby tego było mało, jako pierwszy człowiek zdobył szczyty wszystkich czternastu ośmiotysięczników. Pieszo przemierzył Antarktydę, Grenlandię, Tybet oraz pustynie Gobi i Takla Makan. Obecnie Messner może poszczycić się czterema zamkami znajdującymi się w Południowym Tyrolu, w których znajdują się muzea:Firmian, Ortles, Ripa i Juval. Ten ostatni postanowiliśmy zwiedzić i obejrzeć przeróżne obiekty artystyczne poświęcone mitycznym górom. Niestety nie było nam dane spotkać ikony alpinizmu, wyruszyliśmy więc na spotkanie kolejnego człowieka Tyrolu jakim jest Ötzi. Ötzi był człowiekiem z wczesnej epoki brązu, zmarł ok 3300 roku p.n.e., podczas trawersowania lodowca Tisenjoch w Alpach Ötztalskich. Jego ciało znaleziono na wysokości 3210 m n.p.m. i właśnie tam też postanowiliśmy się udać zdobywając tym samym nasz pierwszy trzytysięcznik. Trasa rozpoczyna się przy jeziorze di Varnago i wiedzie do schroniska Bella Vista(tuż przed szczytem jest możliwość odbicia w stronę miejsca w, którym znaleziono Otziego) gdzie można skorzystać z najwyżej położonej sauny w Europie, przywiezionej prosto z Laponii. W czasach Otziegotrekking stanowił śmiertelne niebezpieczeństwo – zmarł on od rany pochodzącej od strzały…Dziś na szczęście trekking jest o wiele bezpieczniejszy a ciało Otziego, które przebywało przez tysiąclecia na lodowcu, obecnie stanowi nie lada atrakcję turystyczną, która skutecznie pobudza wyobraźnie jak mogli żyć ludzie pięć tysięcy lat temu. Obecnie „człowieka lodu” można oglądać, wraz ze znalezionymi przy nim przedmiotami, w specjalnym dziale Muzeum Archeologicznego w Bolzano/Bozen (na tablicach w Tyrolu widnieją nazwy miast zarówno niemieckie jak i włoskie)
O tradycjach i życiu miejscowej ludności dowiedzieliśmy od właściciela jednego z sadów (jabłkowych oczywiście). Pytania Rafała dotyczyły kuchni i regionalnych potraw, mnie natomiast zainteresował fach zwany snycerstwem – sztuką rzeźbienia w drewnie. Przez długi czas południowotyrolscy chłopi byli niemal całkowicie samowystarczalni. Prawie wszystkie przedmioty użytkowe wytwarzali we własnym zakresie. W długie zimowe wieczory tkano, wyplatano, szyto, robiono na drutach i rzeźbiono w drewnie. Snycerstwo jest jeszcze bardzo zakorzenione w kulturze, przy każdym domu lub w miejscowych kościółkach można zauważyć przeróżne drewniane rękodzieła.
W końcu góry!
Ponieważ szlaków i szczytów jest tu tak wiele (ponad 13 000 kilometrów!) postanowiliśmy nie marnować czasu na planowanie. Po prostu z zamkniętymi oczami wskazywaliśmy palcem na mapie nasze cele. Wybory były zawsze 100% trafione. Nie będę opisywać szczytów jakie zdobyliśmy i szlaków jakimi szliśmy. Warto wiedzieć, że zdobycie trzytysięcznika w tym rejonie jest nie bardziej wyczerpujące, niż wdrapanie się na o tysiąc metrów niższe partie polskich Tatr. Tutaj każdy szlak jest świetnie oznaczony, uporządkowany a co najważniejsze pusty! Zdarzało się nam nawet, że przez 8 godzin trekkingu nie spotkaliśmy żadnego człowieka. Tylko my, świstaki i rześkie alpejskie powietrze. Chwilo trwaj!!
Po paru dniach obcowania z górskimi kozicami wypożyczamy rowery i jedną spośród 600 km dróg rowerowych podążamy w góry. Szerokie, zadbane szlaki pozwalają nawet amatorom górskich wycieczek rowerowych dostać się w wysokie, urokliwe rejony Alp, gdzie spotkać można pojedyncze chaty wyglądające, jakby w każdej chwili gotowe były stoczyć się ze stromego urwiska. Jedząc pyszną zupę Speckknödel (aromatyczny mięsny wywar z wielkim knedlem z dodatkiem specku) w jednym z takich domostw, od właściciela przybytku usłyszeliśmy, że podobno niektórzy w okolicy przywiązują swoje małe pociechy sznurkiem do wbitego w ziemię pala, aby zapobiec nietrudnemu przy takim nachyleniu zbocza nieszczęściu. Kto wie, może jest w tym cień prawdy…My jednak nie zamierzamy przywiązywać się do jednego miejsca zbyt długo i kolejnego dnia bierzemy sprzęt wspinaczkowy, udajemy się na jedną z wyznaczonych tras (bardzo popularne w tym regionie via ferraty). Pomimo wielu mocowań na trasie, pozwalających na skuteczną asekurację, poczucie bezpieczeństwa jest nikłe, a mocne przeżycia gwarantowane! Nie starcza nam już niestety czasu na inne atrakcje dlatego wiemy, że wrócimy tu ponownie! Tym razem zimą poszaleć i pobiegać na nartach oraz wspinać się po zamarzniętych jęzorach wodospadów! Kto kocha urozmaicenie poczuje się tu szczęśliwy tak jak my :D.