Urlop w listopadzie nie jest takim złym pomysłem, zwłaszcza gdy za polskim oknem jesień w pełni. Przekonaliśmy się o tym już rok temu będąc na Malcie – klik do wpisu. Od teraz jesienne wyjazdy w “ciepełko” wpisały się w nasz grafik urlopowy już na stałe. W tym roku wybraliśmy dwie wyspy Kanaryjskie: Fuerteventurę i Lanzartote. Spędziliśmy tam 2 tygodnie (7 dni na każdej z wysp). A ponieważ ludzie, którzy odwiedzają te wyspy są wielce nimi zachwyceni wiedzieliśmy, że to dobry kierunek. Potwierdzając zachwyt i to, że tysiące ludzi nie może się mylić – nas też one oczarowały i z pewnością powrócimy by zobaczyć pozostałe wyspy z archipelagu. Nie muszę chyba dodawać, że najbardziej zadowolone było nasze dziecko (pełna energii 3 latka), która więcej do szczęścia nie potrzebowała jak ciepła woda i piasek 🙂 A co nas specjalnie urzekło na Lanzarote oprócz rewelacyjnej pogody – sprawdźcie sami.
Czarny, biały i zielony
Są to kolory, które uspokajają. Są spójne i dopasowane – zielony uspokaja i relaksuje, biały daje poczucie czystości i świeżości a kolor czarny nadaje ton tajemniczości i magii. Takie kolory dominują na wyspie. Białe budynki (i tylko takie!) oraz fale, zielone dachy i roślinność, czarna wulkaniczna ziemia i plaże są wpisane w krajobraz Lanzarote. Wyspa wygląda na perfekcyjnie zaprojektowaną i nie jest to tylko zasługa natury. Ogromny wpływa na wygląd i zagospodarowanie terenu miał Casar Manrique. Rzeźbiarz i malarz zakochany w Lanzarote, który za honor obrał niedopuszczenie do szerokiej komercjalizacji wyspy. Jak widać udało mu się to z dużym sukcesem, a sami mieszkańcy kontynuują jego projekt. Na wyspie nie znajdziemy ogromnych hoteli czy resortów, nie ma dyskotek czy tandetnych bilbordów. Jest czysto i schludnie. To natura dyktuje w dużej mierze warunki i jest nieodłącznym elementem życia na wyspie. Trzymam kciuki aby trwało to jak najdłużej! Miejsce to jest szalenie odprężające, dlatego też główną grupą turystów są osoby starsze oraz rodziny z dziećmi. Jednak oprócz ciszy i relaksu wyspa ma niejedno do zaoferowania.
Plaże
Przed wyjazdem naczytaliśmy się o pięknych plażach Fuerteventury, a nie o plażach Lanzarote. Ku naszemu zdziwieniu to właśnie tu plaże podobały nam się bardziej i z przyjemnością spędzaliśmy na nich czas. Do naszych ulubionych plaż na Lanzarote należą:
- Costa De Papagayo (z plażą Del Pozo oraz Mujeres)
- Playa De Famara
Do tych pierwszych plaż (położone są obok siebie) łącznie z plażą Papagayo dojeżdża się wyboistą, szutrową drogą (około 5 km). Za wjazd samochodem osobowym trzeba zapłacić 3 euro. Pierwszą plażą, na którą zjeżdża się z głównej drogi jest Playa Mujeres, natomiast gdy udacie się dalej znajdziecie spory parking, z którego dojedziecie na plażę Del Pozo oraz Papagayo. Wszystkie plaże położone są w urokliwych zatoczkach, do których trzeba zejść schodami. Nie ma problemu by przemieszczać się pieszo pomiędzy nimi co zresztą polecamy!
Moja ulubiona plaża na wyspie Playa De Famara jest plażą typowo surferską. Znajduje się tu wiele szkółek, a na falach unoszą się dziesiątki desek. Plaża jest szeroka, położona tuż przy wysokim klifie. Ma swój urok – mnie oczarowała jakoś wyjątkowo.
Pozostałe plaże jakie odwiedziliśmy znajdowały się w miastach i też nie wypadły najgorzej. Najfajniejsza z punktu widzenia dziecka była Playa del Jablillo w Cota Tenguise (blisko której mieszkaliśmy) oraz Playa Blanca, która znajduje się w miasteczku portowym skąd przypływają promy z Fuerteventury.
Pozostałe atrakcje na wyspie
ładowanie mapy - proszę czekać...
- Ogród botaniczny z kaktusami (Jardin de Cactus) – nie spodziewałam się, że istnieje tak wiele odmian kaktusa! Ta niedoceniana przez mnie roślina po wizycie w ogrodzie odzyskała blask! Położony w niewielkiej niecce ogród już na wejściu robi wrażenie. Chociaż byliśmy już na otwarcie (godzina 10) to kolejka do wejścia była całkiem spora (co się dzieje w sezonie?). Cena biletu to 6 euro/ osobę. Dzieci do lat 7 wchodzą za darmo.
- Jameos del Agua – leżąca nieopodal jaskinia Los Verdes została wybrana przez nas do zobaczenia z dwóch powodów: pierwszy to fakt, że można dostrzec tu działalność artystyczną wspomnianego już Cesara Manriqueza, drugi: jeziorko w jaskini zamieszkuje endemiczny gatunek ślepego kraba (to te srebrne “kamyczki” w wodzie). Wrażenia może nie były porażające jednak jeżeli dysponujecie czasem możecie tu zajrzeć. Cena biletu to 9 euro/ osobę. Dzieci do lat 7 wchodzą za darmo.
- Mirador del Rio – punkt widokowy na północny wyspy. Rozciąga się niego przepiękna panorama na sąsiednią wyspę La Graciosa (można udać się na nią promem). Opcje zwiedzania tego miejsca są dwie. Pierwsza to krótki spacer wzdłuż drogi, z której można podziwiać krajobraz. Druga opcja to wejście do budynku zaprojektowanego przez nikogo innego jak Cesara Manriqueza i podziwianie widoków z tarasu widokowego. Cena biletu to 2 euro/ osobę. dzieci do lat 7 wchodzą za darmo. Niestety ze względu na pogodę nie zeszliśmy na plażę, która znajduje się tuż obok Mirador del Rio (Playa del Risco). Plaża jest podobno bardzo urokliwa i świetnie z niej widać La Graciosę.
- Trasa z Mirador del Rio do miasteczka Haria – warto udać się tą malowniczą trasą (momentami krętą) do miasteczka Haria. Niestety deszcz przeszkodził nam spacer jednak z czystym sumieniem możemy polecić znajdującą się tam restaurację La Puerta Verde z lokalną kuchnią oraz przyjaznym klimatem.
- Teguise – małe, ciche i skromne miasteczko, jedno z najstarszych na wyspie. Sympatyczne miejsce by zatrzymać się tu na kawę i poobserwować wolno toczące się życie. W centrum znajduje się niewielki rynek z kościołem oraz kawiarniami.
- Park Narodowy Timanfaya (Parque Nacional de Timanfaya) – bez wątpienia największa atrakcja na wyspie. Surowy krajobraz, który powstał w wyniku erupcji wulkanów na przełomie lat 1730-1736 jest spektakularny i niepowtarzalny. Niestety podziwiać można go tylko zza okien autobusu. Jedyną opcją by przejść park jest wycieczka z przewodnikiem, którą trzeba rezerwować z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Liczba miejsc jest ograniczona, zwłaszcza dla osób, które nie znają języka hiszpańskiego. Ograniczenia te wynikają z dbałości mieszkańców o ten cenny krajobraz oraz z procedur bezpieczeństwa. Przejażdżka autobusem trwa około godziny, z głośników możemy usłyszeć historię parku po hiszpańsku, niemiecku i angielsku. Nasza rada: Na zwiedzanie najlepiej wybrać się z samego rana (mniejsze kolejki, dobre światło) lub po południu. By wjechać do parku trzeba minąć szlaban, który podnoszony jest od godziny 9, tam też kupuje się bilety wstępu (w tym bilet na wycieczkę autobusową). Cena biletu to 9 euro/ osobę. Dzieci do lat 7 wchodzą bezpłatnie. Na końcu drogi znajduje się parking, skąd ruszają autobusy. Tam też na parkingu można zostawić samochód. Wycieczkę poprzedza krótka prezentacja jednego z pracowników parku oraz pokaz sił geotermalnych 🙂
- Trekking na Caldera Blanca – jeden z nielicznych trekkingów umożliwiający wejście na krater wulkanu. Nie zdradzimy szczegółów – poświęcimy mu osobny wpis – klik
- Klify Los Hervidores – oszałamiające, fantastyczne, nadzwyczajne, zwłaszcza podczas sztormu. Mogłabym godzinami wpatrywać się w fale rozbijające się o skały. Jadąc wybrzeżem z miejscowości Yaiza do El Golfo można podziwiać czarne plaże oraz potężne klify. Must see zachodniego wybrzeża.
- Miasteczko El Golfo oraz Lago de Clicos – miejsce te zdobi pocztówki oraz przewodniki. Na pewno rozpoznacie te zielone jezioro zlokalizowane na czarnej plaży. Miejsce warte zobaczenia, tym bardziej, że samo El Golfo jest dobrym miejscem by zatrzymać się na obiad. Znajdziecie tu liczne restauracje oraz kawiarnie. Na samym końcu wioski zbudowano całkiem spory plac zabaw :). Tu także rozpoczyna się szlak trekkingowy Ruta del Litoral. 12 kilometrowy szlak, który prowadzi wybrzeżem aż do punktu Mirador del Arco.
- Arrecife – największe miasto na wyspie. Nie wyróżnia się niczym szczególnym chyba, że lubicie zakupy :). Jeżeli macie więcej czasu możecie udać się do twierdzy Castillo de San Gabriel. W centrum miasta znajduje się także kościół św. Genezjusza, oraz to co spodobało mi się najbardziej, mała zatoczka schowana przy pasażu Cesara Manrique.
- Costa Teguise – dobre miejsce na bazę wypadową. Tam też mieszkaliśmy. Jest tu cicho i spokojnie, znajduje się sporo restauracji, kawiarni, placów zabaw oraz plaże przyjazne dzieciom.
W kolejnym wpisie znajdziecie nasze wrażenia z Fuerteventury – artykuł właśnie się piszę 🙂