Nasza podróż po Nowej Zelandii dobiegła końca. Po prawie dwóch miesiącach czujemy lekki niedosyt, jednak i tak wycisnęliśmy chyba wszystko co dało się zobaczyć zimową porą. Z pewnością nie była to ostatnia nasza wizyta w tym zakątku świata. Pisząc ten artykuł bujamy się na hamaku na tajlandzkiej wyspie Koh Phangan – świeci słońce, pod stopami biały piasek, a w oddali faluje lazurowe morze, niby raj na ziemi, a jednak nie za tym pewnie będziemy tęsknić najbardziej, jak już wrócimy do domu. I chociaż nie raz zimno w Nowej Zelandii dawało nam w kość, to na samą myśl robi nam się strasznie ciepło na serduchach gdy przywołujemy wspomnienia z tych ostatnich dni pobytu w krainie Kiwi.

Relocation deals po raz drugi
Ostatnie dni chcieliśmy wykorzystać na maksa, dlatego porzuciliśmy autostop i wypożyczyliśmy kampera z opcją relocations delas (klik). Tym razem trafiała nam się lepsza oferta niż w Australii, bo do przejechana mieliśmy tylko 600 km w czasie trzech dni. Tak więc był i czas na zwiedzanie :).

Pierwszy przystanek zaplanowaliśmy na Park Narodowy Aoraki/Mount Cook, w którym wybraliśmy się na krótki trekking do podnóża najwyższej góry w Nowej Zelandii – Góry Cooka (3754 m n.p.m.). Szczyt zawdzięcza swoją nazwę kapitanowi o imieniu James Cook, który to dotarł do Nowej Zelandii jako pierwszy biały człowiek w 1770 roku, w całej Nowej Zelandii imieniem kapitana nazwano chyba wszystko – ulice, drogi, statki, wyspy. Droga do parku wiedzie wzdłuż szmaragdowego jeziora Pukaki i oferuje piękne widoki na ośnieżone szczyty górskie.



Z campingu na którym się zatrzymaliśmy swój początek miało kilka tras. My polecamy zwłaszcza szlak doliną Hooker (Hooker Valley Track), która prowadzi do jeziora z cudownym widokiem na górę Cooka. Trasa powinna zająć około trzech godzin (w obie strony) jednak jak zwykle czas przejścia był zawyżony. Dla osób wysportowanych nie powinno być problemem by przejść cały szlak w dwie godziny.




Około dziesięciu kilometrów od campingu White Horse Hill znajduje się kolejny szlak pieszy – o wiele krótszy – do punktu widokowego na lodowiec Tasmana (Tasman Glacier) oraz do błękitnego (w sumie to zielonego) jeziorka (Blue Lakes) – trasa nie powinna Wam zająć więcej niż 1,5 godziny.


Wszystko nam się podobało, wszystko ładnie i pięknie, ale niestety wróciliśmy z tego miejsca zasmuceni…Stojąc na punkcie widokowym przy lodowcu Tasmana ogarnęła nas bezsilność wobec zmieniającego się klimatu a tym samym i środowiska naturalnego. Piękno tego miejsca przyćmiła tabliczka ze zdjęciem lodowca sprzed 25 lat, na której było widać gdzie sięgał wtedy jęzor lodowca, a gdzie sięga dzisiaj. Lodowiec wciągu tego czasu skurczył się o 2 kilometry i znacznie zmalał, przewiduje się, że do końca 2027 roku ubędzie go kolejne 4 kilometry! Przypomniał nam się dokument jaki oglądaliśmy przed wyjazdem o znikaniu lodowców z powierzchni ziemi (tu odnośnik – klik). Teraz efekty mogliśmy zobaczyć na żywo…
Jezioro Tekapo
Po drodze do Chritchurch nie można ominąć błękitnego jeziora Tekapo oraz malowniczo położonego kościółka Dobrego Pasterza (Church of the Good Shepherd). Jest to miejsce oblegane przez turystów, ale bez obaw – widoku na błękit oraz zieleń drzew i biel śniegu na szczytach górskich starczy dla każdego.


Pożegnanie
Ostatnią noc w Nowej Zelandii spędziliśmy na kanapie u naszego hosta Nathana, który dzieli mieszkanie razem z czterema studentami. Niestety nie mieliśmy już czasu by pozwiedzać Christchurch, ponieważ kolejnego dnia mieliśmy lot do Auckland, a stamtąd do Sydney, skąd to już tylko 9 godzin lotu dzieliło nas od Tajlandii. Nie mogliśmy jednak oprzeć się pokusie by pokazać Wam jak mieszkają tutejsi studenci :). W porównaniu do mieszkań studenckich w jakich nam przyszło kiedyś mieszkać to powiedziałabym, że mieliśmy iście królewskie apartamenty!!
Praktycznie
O tym, czym jest relocation delas możecie przeczytać tutaj (kilk). O tym jak wyglądało to w Nowej Zelandii dopiszemy wkrótce. Jeżeli chodzi o noclegi po drodze, to polecamy interaktywną mapkę – klik
Camping w miejscowości Mt Cook jest tylko jeden i nazywa się White Horse Hill. Za osobę trzeba zapłacić $10. Na campingu nie ma pryszniców, tylko woda (także pitna), toalety i miejsce do posiedzenia. Z prysznica można skorzystać w wiosce (Mt Cook Villige), który znajduje się przy Aoraki Visitor Cenre i kosztuje $2 za 5 minut. Za camping płaci się poprzez wrzucenie pieniędzy do pudełka i wypełnianiu odpowiedniego formularza. Polecamy być uczciwym i zapłacić za miejsce campingowe, rano przyjechał strażnik i sprawdzał kto był uczciwy a kto nie!

2 comments
Absolutnie genialne widoki! Góry maja w sobie ten urok, że rzeczywiście, jakbym miał wybierać co jest większym rajem – Tajlandia (wersja plażowa), czy zimowa Nowa Zelandia, wybrałbym to drugie! Pozdrawiam!
oglądam i oglądam i nie mogę się napatrzeć cudnie!!!!!!!!!!!!!!